Do Zgromadzenia Sióstr Służebnic Jezusa w Eucharystii wstąpiłam w 1984 r., mając 18 lat. Wychowałam się w rodzinie katolickiej, wierzącej i praktykującej.
Wiara była dla mnie czymś oczywistym. Głęboki wpływ na moją postawę życiową i stosunek do drugiego człowieka miała moja babcia, osoba o wielkiej mądrości życiowej, dobra i szlachetna. Ze względu na moją trudność w mówieniu, a co za tym idzie kontakt z rówieśnikami, byłam osobą budującą swój własny zamknięty wewnętrzny świat, w którym Bóg był punktem odniesienia, Pośrednikiem i Przyjacielem.
Poznałam chłopaka, który miał co do mnie pewne plany, ale ja chciałam swoje życie poświęcić Jezusowi Chrystusowi i Jemu całkowicie się oddać. Można zapytać, dlaczego Siostry eucharystki?
W mojej rodzinnej parafii Sterdyń, skąd pochodzę, są Siostry Opatrzności Bożej, które posługują od 1936 r. Znałam też inne Zgromadzenia. Pewnego razu wracając z pielgrzymki do Lichenia zajechałyśmy do Loretto, pomyślałam: «Może do Loretanek?», ale gdy zobaczyłam ich klasztor, oczywiście z zewnątrz, firanki do połowy okien, pomyślałam — wygląda jak szpital — nie. Siostry z mojej parafii — też nie…
Cały czas myślałam, gdzie pójść? Znalazłam obrazek z adresem do Księży Marianów przy ul. Wileńskiej 69 w Warszawie. Napisałam, że szukam Zgromadzenia. Odpisał mi ks. Antoni Łoś i dał mi adres do s. Marii Twaróg — eucharystki. Tak zaczęła się nasza korespondencja, która trwała rok.
Przyszłam do Zgromadzenia Sióstr Eucharystek, nie wiedząc jak Siostry wyglądają i jaki noszą strój. Nie wiedziałam, że są habitowe, a do takiego właśnie chciałam przyjść.
Dziękuję dziś Bogu za łaskę powołania oraz za odwagę do pójścia za Nim. Pan Jezus udzielił mi wielu łask. Codziennie doświadczam Jego Miłości i Jego opieki. Za wszystko Bogu niech będą dzięki.
s. Joanna Wilk SJE