Mam na imię Julia, mam 15 lat i pochodzę z Lublina. Mieszkam z rodzicami i dwójką rodzeństwa, młodszą o 4 lata siostrą i młodszym o 12 lat bratem. Jestem najstarszym dzieckiem moich rodziców co naturalnie uczyniło ze mnie obowiązkową i odpowiedzialną dziewczynę. Staram się jak mogę pomagać mamie w domu, zajmować się rodzeństwem i w miarę dobrze się uczyć.
W życiu naszej rodziny, wiara odgrywała zawsze największą rolę. Moi rodzice starają się cały czas wychowywać nas w duchu wiary chrześcijańskiej. Dla mnie wiara jest przede wszystkim nadzieją i wsparciem w codziennym funkcjonowaniu. Codziennie usiłuję trzymać się Bożych przykazań, podchodzić z miłością do każdego człowieka. Wiadomo, że jest to droga wzniesień i upadków, ale najważniejsze jest w tym to, żeby zawsze się podnieść, gdy się przewrócimy. Każdego dnia powinniśmy w jakimś stopniu być bliżej Boga.
Historia mojego życia codziennie mi przypomina o obecności Boga, Matki Najświętszej, Świętych i Aniołów w życiu każdego z nas. Gdy miałam niecałe 2 latka, moi rodzice dowiedzieli się o moich problemach ze wzrokiem. Mam je do tej pory ale już nie tak duże i poważne jak wtedy. Moja mama usłyszała tego dnia okropny wyrok, jaki nałożyli na mnie lekarze. Powiedzieli, że mam ogromną wadę wzroku (-12), zeza oraz astygmatyzm (to znaczy, że wada w obydwu oczach jest różna). Przy takim stanie, lekarze orzekli, że do 13 roku życia, stracę całkowicie wzrok.
Jednak tak się nie stało. Dlaczego? Moim jedynym wytłumaczeniem jest Matka Boża z Medjugorie.
Rodzice pojechali wtedy ze mną w to miejsce i moja mama ofiarowała mnie pod opiekę Maryi. Przyjeżdżaliśmy tam rok w rok, prosiliśmy o moje uzdrowienie. Po długim czasie i wielu wizytach kontrolnych, na jednej wizycie u lekarza, moja pani doktor powiedziała, że już nie widzi potrzeby wykonywania operacji laserowej na zeza (na którą byłam od dawna zapisana). Miałam wtedy podejrzewam 8 lub 9 lat. Potem było już tylko lepiej. Z roku na rok wada mi się powoli zmniejszała. Lekarze nie potrafili wyjaśnić, dlaczego w okresie dojrzewania, który nadal przechodzę, moja wada nie rozwija się razem z moim organizmem. Ja określiłam to tylko jednym słowem – CUD. Obecnie moja wada wynosi -11 na prawym oku i -11,5 na lewym. Rok temu była trochę mniejsza.
Oczywiście nie tylko to zawdzięczam Bogu. Myślę, że rzeczą za którą dziękuję Mu najbardziej, jest moja rodzina. Mama z tatą mieli swoje gorsze chwile w małżeństwie, jak chyba każda para. Ale ja się za nich szczególnie modliłam. Prosiłam o wstawiennictwo Jana Pawła II – patrona rodzin i Świętą Rodzinę. Chciałam, żeby moi rodzice zobaczyli nawzajem swoje błędy, żeby zaczęli się na nowo wspierać i kochać. Po jakimś czasie było już wszystko dobrze, wiadomo nie w 100%, dlatego nadal się modlę o wsparcie dla naszej rodziny
Niezwykłą też dla mnie sprawą jest stawianie przez Boga ludzi na mojej drodze. Niedawno uczestniczyliśmy całą rodziną w pieszej pielgrzymce do Sokółki. Dojechaliśmy na ostatni jej etap. Poznałam tam niesamowite osoby między innymi Siostrę Julię. To właśnie na jej prośbę piszę to świadectwo. Samą pielgrzymkę przeżyłam wspaniale. Niedawno też poznałam niesamowitą dziewczynę. Ma na imię Martyna, również ma 15 lat. Podczas naszego spotkania zaczęłyśmy rozmawiać na temat wiary, współczesnego Kościoła i podejścia wiernych do Eucharystii. Nigdy nie spotkałam osoby o tak podobnych poglądach jak moje.
Zawsze modliłam się o taką osobę. Młodzież z naszego rocznika (i nie tylko z naszego) bardzo oddala się od Kościoła. Twierdzi, że Kościół i Wiara to wymysł, nic nieznacząca bzdura, którą im się na siłę wbija do głów. Nic bardziej mylnego. Wiara to nieodłączny element życia, bez Boga, Wiary i Eucharystii życie traci swój sens. Kiedyś każdy to zobaczy.
Świadectwo Julki bardzo mnie poruszyło, bo mam 15-letnią córkę, która także miała problemy ze wzrokiem (jednym okiem w ogóle nie widziała). Dzięki Bogu i wieloletnim ćwiczeniom teraz wszystko jest dobrze, obuoczne widzenie udało się odzyskać. Rozumiem jak wielką radością jest mieć w tym wieku przyjaciółkę, o podobnym podejściu do wiary. Również naszą Olę oddałam pod opiekę Matce Bożej, aby wyprostowała to, co może w swej nieudolności popsułam jeżeli chodzi o wychowanie dzieci. Interwencję z Nieba widzę w naszym życiu nieustannie. Codziennie dziękuję Bogu, że już mogę z pewnością powiedzieć, że On Jest. Straszne było życie bez tej świadomości. Jeszcze raz bardzo dziękuję za piękne świadectwa. Chwała Panu!
Kasia